Fluor jest jednym z głównych składników leków
psychotropowych. Wzmacnia ich działanie. Gdy do popularnego leku uspokajającego
Valium dodano fluor, powstał środek o silniejszym działaniu, Rohypnol. Inny,
niezwykle silny środek uspokajający z fluorem, Stelazinum, jest używany w
domach opieki społecznej i w szpitalach psychiatrycznych na całym świecie.
Międzynarodowy Uniwersytet na Florydzie opublikował raport, w którym
stwierdzono, że roztwór fluorku potasu o stężeniu 0,45 ppm wystarczy, by
znacznie spowolnić nasze reakcje sensoryczne i umysłowe.
Wszyscy wiemy, do czego używa się fluoru - od lat 50. XX wieku jest cudownym
składnikiem past do zębów, dzięki któremu możemy rzadziej chodzić do
dentysty. Fluor dodaje się też do wody w kranach, by chronił zęby. Taka jest
wersja oficjalna. A jak jest naprawdę?
Po pierwsza - fluor w pastach do zębów chroni zęby u ludzi jedynie do 20.
roku życia. l to jedynie wtedy, gdy się go nie przedawkuje. Faktycznie -
potrafi wzmocnić szkliwo zębów, ale zażywany w zbyt wielkich dawkach może
jednocześnie spowodować wiele chorób somatycznych i psychicznych.
Słynne akcje fluoryzowania zębów uczniów szkół podstawowych zaowocowały w
Wielkiej Brytanii serią procesów sądowych. Okazało się, że u wielu dzieci
doszło do przebarwień szkliwa, zęby stały się łamliwe i chropowate. W1996
roku 10-letni Kevin otrzymał 1000 funtów odszkodowania od koncernu Colgate
Palmolive. znanego producenta pasty do zębów. U chłopca stwierdzono fluorozę,
czyli zatrucie fluorem.
A czy fluor naprawdę w znacznym stopniu chroni zęby dzieci przed próchnicą?
Ekspertyza przeprowadzona na zlecenie Amerykańskiego Instytutu Badań
Stomatologicznych wykazała, że właściwie nie ma różnicy między liczbą
ubytków w zębach dzieci mieszkających na terenach objętych fluoryzacją i
na nieobjętych.
Gorszy od ołowiu
Niewielu ludzi wie, że fluor tak naprawdę jest trucizną. Często też jest głównym
składnikiem leków psychotropowych, a także... trutek na insekty. Opublikowane
niedawno badania wykazały, że fluor dodawany do wody może spowodować poważne
zaburzenia genetyczne, odwapnienie kości, raka. Jest gorszy od ołowiu! A w
Polsce, innych krajach byłego bloku komunistycznego oraz m.in. w Wielkiej
Brytanii wodę się od lat fluoryzuje. Wiele krajów demokratycznych nie wprowadziło
jednak tego zwyczaju. Dlaczego?
Otóż nikt nigdy nie przeprowadził szczegółowych badań nad skutkami długotrwałego
zażywania fluoru.
Owszem, mówi się oficjalnie, że fluor jest bezpieczny, o ile nie przekracza
się pewnej ustalonej dawki. Ale jeśli ludzie piją dużo wody z kranu (nawet
przegotowanej), często myją zęby pastą z fluorem (a niezwykle trudno jest
kupić inną), to jak mogą być pewni, że wielokrotnie nie przekraczają
takiej dawki? Podobnie jest z aspartamem, słynnym słodzikiem bez kalorii.
Jest bezpieczny, gdy spożywamy go w niewielkich ilościach. Tyle tylko, że
tak wiele różnych artykułów spożywczych go zawiera: soki, wody gazowane,
witaminy, cukierki itp. Można się nim nafaszerować po dziurki w nosie, a
producenci rozłożą ręce i powiedzą: przecież zawartość aspartamu w
naszym produkcie jest dopuszczalna i bezpieczna!
Rodzi się pytanie: skoro tak wielu uznanych naukowców od dziesięcioleci próbuje
zainteresować władze szkodliwością fluoru, to dlaczego nikt nic nie
robi? Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, zazwyczaj chodzi o pieniądze, i być może
władzę nad ludźmi.
Totalitarna kontrola umysłów
Od początku XX wieku wiedziano, że podawanie ludziom niewielkich dawek fluoru
sprawia, że są bardziej ulegli i podatni na manipulacje. Gdy więc podczas II
wojny światowej hitlerowcy szukali sposobu, by otumanić więźniów obozów
koncentracyjnych, zaczęli podawać im duże dawki fluoru w wodzie pitnej.
Produkcję fluoru zlecili koncernowi I.G.Farben z Frankfurtu.
Po zakończeniu wojny do Niemiec przyleciał wysłannik rządu USA, Charles
Eiliot Perkins, chemik, który miał przyjrzeć się hitlerowskim metodom
kontroli umysłów. Odnalazł on dokumenty stwierdzające, że zanim wybuchła
wojna niemiecko-radziecka w 1941 roku, oba totalitarne reżimy wymieniały się
informacjami na temat sposobu panowania nad masami. "Bolszewicy uznali
dodawanie leków do wody jako idealny sposób na skomunizowanie świata"
- napisał w raporcie. Fluor, nadawał się do tego celu znakomicie - nie dość,
że wywoływał w umysłach pożądane reakcje, to jeszcze można było uzasadnić
jego użycie tym, że chroni zęby. Z trucizny zrobiono lekarstwo.
Ale to sami Amerykanie rozpropagowali cudowne właściwości fluoru. Fabryki
koncernu I.G.Farben jako jedyne nie były bombardowane przez aliantów -
pewnie dlatego, że wielu amerykańskich biznesmenów ulokowało tam duże
pieniądze, m.in. rodzina Mellonów. Po wojnie Mellonowie założyli Amerykańskie
Przedsiębiorstwo Aluminiowe (ALCOA) - a fluor jest toksycznym odpadem przy
produkcji aluminium. Coś z nim trzeba było zrobić. ALCOA oraz inne zakłady
produkujące fluor sfinansowały badania, z których wynikało, że małe ilości
fluoru nie są szkodliwe dla zdrowia. W raporcie całkowicie pominięto
szkodliwe skutki oddziaływania tej substancji na organizm i mózg ludzki.
Natomiast podkreślono zbawienny wpływ na zęby.
W latach 40. XX wieku w kilku miastach USA rozpoczęto fluoryzację wody, a
kilka firm zaczęło dodawać tę substancję do past do zębów, i lawina
się potoczyła...
Podziel sie tym artykułem ze znajomymi. :)
Wielkie
kłamstwo - Wpływ propagandy fluorku na nasze życie
Leonard
Hardy
ORYGINALNE
WYDANIE W "NATURAL HEALING TODAY" ROK
6 WIOSNA 2002
W
niemieckim magazynie Stern ukazał się w 1978 r. ilustrowany zdjęciami
reportaż z tureckiej wioski Kizilcaoern.
“Dzieci, młode dziewczęta, a nawet jedyny w tej wiosce koń,
wszyscy mają brązowe zęby – pisał Stern. –
Trzydziestoletni mężczyźni z przygarbionymi plecami snują się z trudem po
ulicy, pomagając sobie laskami. Kobiety w czwartym miesiącu ciąży rodzą
martwe dzieci. Czterdziestolatki wyglądają jak starcy...
Zarówno mężczyźni jak i kobiety cierpią tutaj na przedwczesne
starzenie się. W okresie między trzydziestym i czterdziestym rokiem życia na
ich twarzach pojawiają się zmarszczki, mięśnie stają się znacznie słabsze
i zaczynają się trudności z chodzeniem”.
Tutejszy dentysta jako pierwszy zaczął podejrzewać zatrucie.
Powiadomił o tym Klinikę Uniwersytecką w Eskisehir, a wszczęte przez nią
badania wykazały, że wszyscy mieszkańcy wioski cierpią na choroby kości:
zgrubienie kostek, sztywność stawów, nadmierną produkcję tkanki kostnej. Stern
kontynuuje:
“Dr Yusuf C. Ozkan oraz jego współpracownicy z Katedry
Medycyny Uniwersytetu Eskisehir podejrzewają, że wszystkie te cierpienia
powoduje wysoka zawartość fluorku w tutejszej wodzie...W sąsiednich wioskach,
gdzie woda pitna pochodzi z innego źródła, ogólny stan zdrowia jest
normalny. Lekarze twierdzą, że zawartość fluorku w wodzie wynosi 5.4
ppm”. (ppm = parts per million oznacza, że na milion jednostek wody
przypada jednostka fluorku, co równa się 1 miligram/litr)
Identyczne
zjawiska zaobserwował w pewnej wiosce na Sycylii dr Frada z Uniwersytetu w
Palermo. Przyczyny tego dopatrywał się on w zawartości fluorku, rzędu 5 ppm
(5 mg/litr), w miejscowej wodzie.
W niektórych regionach Indii i Chin, gdzie również obserwuje się
naturalną wysoką zawartość fluorku w wodzie, mieszkańcy cierpią na fluorozę,
choroby reumatyczne; przedwcześnie występuje u nich uwiąd starczy i umierają
przed osiągnięciem 50 roku życia. Gdy ktoś upadnie, jego kości pękają,
jakby były ze szkła.
W każdej encyklopedii znajdziemy informację, że fluor i jego związki
(fluorki) są wyjątkowo toksyczne i można się nimi zajmować tylko z największą
ostrożnością. Wyraz “trucizna” znajdziemy też na opakowaniu past
do zębów (na pudełku, nie na tubce), gdyż na podstawie przepisu z 1997 r.
obowiązkowe są etykietki z ostrzeżeniem: „Jeśli przypadkowo połknie się więcej pasty niż
porcja używana do mycia zębów, należy natychmiast zwrócić się o pomoc
medyczną lub skontaktować się z ośrodkiem toksykologii”.
Rozpoczynając nasze rozważania musimy zdawać sobie sprawę, że
bezdyskusyjnym faktem chemicznym i biologicznym jest to, iż fluor to
niebezpieczna trucizna.
Propaganda:
„Fluorek jest bezpieczny i skuteczny”
Oczywiście
w Ameryce wiemy o fluorku coś innego. Wszyscy są tu święcie przekonani, że
fluorek odgrywa ważną rolę w zapobieganiu próchnicy zębów, zwłaszcza u
dzieci, oraz że jest on bezpieczny i skuteczny. Gdyby tak nie było, z pewnością
nie byłby systematycznie dodawany do wody pitnej i pasty do zębów. Taka jest
znana strona fluorku, o której ciągle się mówi. Jednak jego druga strona,
pomijana całkowitym milczeniem, to fakt, że fluorek jest jedną z
najsilniejszych trucizn na świecie i stwierdzono, że może on powodować
choroby układu kostnego, raka, zgony niemowląt, uszkodzenie mózgu,
przedwczesne starzenie i wiele innych problemów.
W naszym artykule staramy się przedstawić, jak w minionych sześćdziesięciu
latach będący trucizną fluorek zmienił się stopniowo w substancję chroniącą
zęby; później poznamy tych, którzy ciągną korzyści z propagowania fluorku
i dowiemy się, jaki wpływ wywiera na nas systematyczna konsumpcja tego
„bezpiecznego i skutecznego”, trującego środka i dlaczego to
wszystko się dzieje. (Informacje te są bardziej zdumiewające niż ktokolwiek
by oczekiwał.)
Dlaczego jest ważne, żeby to wiedzieć? Ponieważ w Ameryce, w
przeciętnym supermarkecie lub „drugstore” można dostać wyłącznie
fluorkowaną pastę do zębów i codziennie 160 milionów Amerykanów pije
fluorkowaną wodę z kranu. Fluorek znajdziemy w napojach orzeźwiających,
piwie i artykułach spożywczych. Poza tym fluorek, będąc jedną z najbardziej
rozpowszechnionych substancji zanieczyszczających środowisko, występuje w
naturalnych zbiornikach wodnych, glebie i powietrzu. Tak więc prawdopodobieństwo
tego, że człowiek nie konsumuje fluorku, równa się zeru. Zarazem ciągle
przybywa naukowych dowodów na zagrożenia płynące z tej konsumpcji. Oznacza
to, że możemy stać się ofiarą szkodliwego oddziaływania fluorku, nie mając
o tym najmniejszego pojęcia.
Historia
fluorku przebiega dwoma drogami. Pierwszą może poznać każdy, kto zada sobie
trudu, by zdobyć najważniejsze fakty. Druga jest już znacznie mniej dostępna,
gdyż nią kroczą ci, którzy są osobiście zainteresowani w używaniu przez
ludność fluorku. A teraz, w bardzo skróconej formie – mimo że artykuł
nasz wydaje się długi – przyjrzyjmy się, w chronologicznym porządku,
obu historycznym drogom fluorku
Kiedy
fluorek uchodził jeszcze za truciznę
Fluoroza
jest powszechnie znanym zjawiskiem występującym wtedy, gdy w organizmie
gromadzi się zbyt dużo fluorku. W łagodnych przypadkach powoduje to
pojawianie się plam na zębach, w poważniejszych – szkliwo ciemnieje i
odłamuje się. W USA wiadomo od 1916 r., że fluorek wywołuje to zjawisko. W
związku z tym, w okresie od 1931 do 1939 roku, Amerykańska Służba Zdrowia
Publicznego (U.S. Public Health Service) i Amerykański Związek Dentystów (American
Dental Association) domagały się usunięcia fluorku z wody w takich
miejscowościach, gdzie występuje on jako naturalne lub przemysłowe
zanieczyszczenie środowiska.
Przy
łagodniejszej postaci fluorozy na zębach pojawiają się białe plamy. W poważniejszych
przypadkach, jak na powyższym zdjęciu, szkliwo zębów odpada i zęby się
psują. Fluoroza jest procesem nieodwracalnym, dlatego jedynym sposobem
uratowania chorego zęba jest założenie koronki. Fluoroza to nie problem
„kosmetyczny” lecz choroba, gdyż dotknięte nią zęby wskazują też
na stan kości danej osoby. W łagodniejszej postaci fluoroza może wystąpić
nawet u 80% dzieci w regionach, gdzie fluorkuje się wodę, ale takie nasilenie
choroby może mieć miejsce i w innych okolicach, gdzie zbyt wiele fluoru
dostaje się do organizmu nie z wody, lecz z innych źródeł (pasty do zębów,
żywność, zanieczyszczenia środowiska).
Dr
H. Trendley Dean z Amerykańskiej Służby Zdrowia Publicznego w 1931 r.
zainicjował badania w skali krajowej, które wykazały, że w miarę jak zwiększa
się ilość fluorku w wodzie, wzrasta występowanie fluorozy wśród jej
konsumentów. Przy końcu lat 30-ych Dean twierdził, że 1 ppm (1 mg/litr) to
zawartość fluorku w wodzie, która wywołuje minimalną fluorozę, podczas gdy
zmniejsza stopień występowania próchnicy zębów. W 1939 r. Gerald Cox, biochemik z Mellon Institute, wystąpił
z tezą, że jeśli fluorek w określonej ilości jest szkodliwy, to
prawdopodobnie w mniejszej ilości jest on pożyteczny. W rok później dr Cox
został członkiem Komisji d/s Żywności i Odżywiania przy Krajowej Radzie
Badań Naukowych i zaczął aktywnie nawoływać do fluorkowania wody.
Innym
gorliwym propagatorem fluorku był prawnik i wysokiej rangi polityk Oscar Ewing,
który jako szef, od 1947 roku, Służby Zdrowia Publicznego korzystał z każdej
okazji, by przysłużyć się sprawie fluoryzacji. Pod jego kierownictwem w ciągu
trzech lat zaczęto wprowadzać fluorek do wody w niemal stu miastach.
Innym znanym promotorem tej sprawy był kierownik Wydziału
Toksykologii Fluorku Uniwersytetu Rochester, dr Harold C. Hodge. Jego zadaniem
stało się zaprojektowanie fluorkowania wody w mieście Newburgh w stanie New
York oraz zbadanie jego wpływu na tutejszych mieszkańców,
Dzisiaj dodaje się fluorek, w ilości 1 – 4 ppm, do wody
pitnej dwóch trzecich ludności USA, a więc do większości wodociągów
miejskich. Ten wielki eksperyment rozpoczął się 1 stycznia 1945 r. w Grand
Rapids w stanie Michigan, mimo że nieco wcześniej wypowiedziały się o tym
negatywnie zarówno Pismo Amerykańskiego Towarzystwa Lekarskiego, jak i Pismo
Amerykańskiego Związku Dentystów.
18
września 1943 r. w artykule “Chroniczne zatrucie fluorem”,
opublikowanym w Piśmie Amerykańskiego Towarzystwa Lekarskiego stwierdza
się: „Fluorki są powszechnymi toksynami protoplazmowymi zmieniającymi
przepuszczalność błony komórkowej poprzez powstrzymywanie pewnych enzymów.
Źródłem fluorkowego zatrucia może być woda pitna zawierająca 1 ppm lub więcej
fluorku, związki fluoru w płynach owadobójczych...” Zauważmy, że na
rok przed wprowadzeniem fluorkowania wody zawartość 1 ppm uchodziła jeszcze
za toksyczną.
W
numerze z października 1944 r Pisma Amerykańskiego Związku Dentystów stwierdza
się:
„Fluorek
sodu jest wysoce trującą substancją i jeśli jego stosowanie w bezpiecznej
koncentracji i pod ścisłym nadzorem kompetentnego personelu może być
pozytywne terapeutycznie, w innych warunkach może być on zdecydowanie
szkodliwy... Dobrze wiemy, że używanie wody pitnej zawierającej zaledwie 1.2
– 1.3 fluorku może powodować takie zaburzenia rozwojowe kości, jak ich
stwardnienie, spondyloza i marmurowatość, jak również wole i nie możemy
ryzykować wywoływania tak poważnych systemowych schorzeń poprzez budzące
dziś wątpliwości postępowanie mające zapobiegać zniekształcaniu zębów u
dzieci...”.
W
1945 r.,
już po rozpoczęciu eksperymentu w Grand Rapids, jeden z głównych inspektorów
FDA (Agencja ds. Żywności i Leków) odkrył, że w pewnym browarze w
Massachusetts dodaje się fluorku do piwa. Właściciela browaru natychmiast
aresztowano i postawiono przed sądem pod zarzutem zatruwania piwa. Zgodnie z
aktem oskarżenia, w piwie „odkryto szkodliwą truciznę, fluorek, który
zgodnie z obowiązującym przepisem (Section 301a of the Food, Drug and Cosmetic
Act) był niebezpieczny...” Stwierdzono, że fluorek został dodany
w ilości 0.5 ppm. Tak więc w 1945 r., zdaniem federalnej agencji FDA, fluorek
był jeszcze trucizną, nawet było go o połowę mniej niż wcześniej, 1
stycznia, zaczęto dodawać do wody w Grand Rapids. Nawiasem mówiąc, piwiarnia
musiała zapłacić grzywnę, a jej szefa skazano na pół roku więzienia plus
trzy lata w zawieszeniu.
Mimo
to wielki eksperyment rozpoczął się w Grand Rapids, pod kierownictwem
wspomnianego już dr H. Trendleya Deana. Pierwotnie planowano, że przez 10 lat
będzie się dodawać fluorku do wody w Grand Rapids, a po dziesięciu latach
porówna się stan zdrowotny tutejszej ludności ze stanem zdrowia mieszkańców
miasta Muskegon, gdzie nie byłoby fluorku w wodzie. Jednak od pierwotnego planu
odstąpiono, gdyż w 1947 r. zaczęto fluorkować wodę także w Muskegon,
zamykając w ten sposób drogę do zebrania naukowych danych odnośnie bezpieczeństwa
i efektywności eksperymentu.
W
1946 r. wprowadzono fluorek w sześciu innych wielkich miastach amerykańskich. W 1947 r., po mianowaniu Oscara Ewinga szefem Federalnej
Agencji Bezpieczeństwa – której podlegała Amerykańska Służba Zdrowia
Publicznego – program fluorkowania ruszył naprzód pełną parą i w ciągu
następnych trzech lat zaczęto pompować fluorek do wody w 87 kolejnych
miastach. W 1950 r. U.S. Dispensatory (książka – komentarz do
farmakopei), 24. wydanie, na str. 1456 tak określa fluorki:
“Silne trucizny dla wszystkich żywych tkanek, jako że powodują
strącanie wapnia. Wywołują spadek ciśnienia krwi, zaburzenia oddychania oraz
ogólny paraliż. Długotrwała konsumpcja dawek mniejszych niż śmiertelne
permanentnie hamuje wzrost...używanie środków do czyszczenia zębów oraz leków
wewnętrznych zawierających fluorek nie jest uzasadnione.”
W
następnych wydaniach U.S. Dispensatory redaktorzy usunęli cały powyższy
fragment. Dlaczego? W 1950 r. Amerykańska Służba Zdrowia Publicznego, pod
kierownictwem Oscara Ewinga, oficjalnie i otwarcie poparła fluorkowanie wody
pitnej w USA. W tym samym roku Fundacja Badań Naukowych Cukru, zrzeszająca 130
przedsiębiorstw, przyznała, że cukier jest jedną z głównych przyczyn próchnicy
zębów. Fundacja udzieliła dotacji pieniężnych Katedrze Żywienia
Uniwersytetu Harvarda na „rozwiązanie problemu próchnicy zębów bez
ograniczania spożycia cukru”. Pod wpływem tych dotacji uniwersytet
zalecił fluorkowanie wody. Dwie placówki najbardziej popierające fluorek,
Uczelnia Dentystyczna Harvarda i Uniwersytet Rochester, otrzymały od przemysłu
cukrowniczego wysokie dotacje na badania fluorku. W 1952 r. Pismo Amerykańskiego Związku Dentystów poleciło
wszystkim dentystom, by nie dzielili się z pacjentami swymi osobistymi opiniami
na temat fluorku. W 1952 r. rozpoczęto dodawanie fluorku do miejskiej wody w
San Francisco, Pittsburgu i szeregu innych, dużych i małych miast. 29
listopada 1960 r. asfalt na ulicy o szerokości 15 metrów zapadł się na długości
60 metrów po tym, jak pękła prawie nowa, główna rura wodociągowa.
Laboratoryjne badania wykazały, że rurę zniszczyły związki fluoru.
Stwierdzono na niej fluorek o koncentracji 22,000 ppm. Gazeta Pittsburg Press
z 15 października 1967 r. doniosła, że 98% zamieszkałych w Pittsburgu
dzieci w wieku 13 – 15 lat ma krzywe zęby. W 1954 r. Christian Science Monitor zwrócił się do
81 laureatów Nagrody Nobla, uczonych reprezentujących chemię, medycynę i
biologię, by przedstawili swe opinie na temat fluorkowania wody pitnej. 79%
owych ekspertów nie poparło tej sprawy, mimo twierdzeń propagatorów
fluoryzacji, że popierają ją wszyscy znani uczeni. W 1955 r. rozpoczęto sprzedaż past do zębów z fluorkiem,
zaopatrzonych w ostrzeżenie, że „fluorkowanej pasty do zębów nie należy
używać w miejscowościach, gdzie fluorku dodaje się do wody”. Po dwóch
latach ostrzeżenie to zostało usunięte.
Fluorek
staje się pożyteczną odżywką
W
1956 r.Pismo Amerykańskiego Związku Dentystów opublikowało,
„przeznaczone do powszechnego użytku”, rezultaty eksperymentu w
Newburghu, zgodnie z którymi fluorek w niskiej koncentracji miał być
bezpieczny dla amerykańskich obywateli. Biologiczny dowód pochodził od dr
Hodge’a z Uniwersytetu Rochester. W 1957 r. wytwórnia aluminium ALCOA poinformowała, że
sprzedaje fluorek sodu różnym miejscowościom w celu fluorkowania ich wody. W kwietniu 1958 r. Związek Amerykańskich Lekarzy i Chirurgów,
zrzeszający ponad 15 tysięcy członków, podjął uchwałę wyrażającą
sprzeciw wobec fluorkowania: ”Związek potępia wprowadzanie do
publicznych wodociągów wszelkich materiałów, których celem jest wywieranie
wpływu na fizyczne lub umysłowe funkcjonowanie konsumentów.”
Również w 1958 r. znany genetyk H.J. Muller wykazał, że
fluorki powodują zasadnicze szkody, gdy dostawszy się do komórki naruszają
jej układ genetyczny.(1)
W
1961 r. Sąd Najwyższy w Szwecji uznał fluorkowanie za sprzeczne z prawem.
W
1964 r. fluorkowanie zostało zakazane w Danii. Periodyk Brytyjskich
Dentystów podał wyniki czteroletnich badań obejmujących 1,000 dzieci:
Nie stwierdzono żadnych istotnych różnic, jeśli chodzi o nasilenie próchnicy
zębów, między dziećmi używającymi fluorkowanej pasty do zębów oraz tymi,
które myły zęby pastą bez fluorku. Badania przeprowadzili profesorowie
uniwersytetu całkowicie niezależni od przemysłu artykułów dentystycznych i
fluorkowych, zaś uzyskane dane opracowali statystycy niezależni od profesorów,
w przeciwieństwie do badań wykonanych w USA, w które zawsze, pośrednio lub
bezpośrednio, zaangażowane były owe gałęzie przemysłu. W 1971 r. Niemcy zabroniły fluoryzacji. 18 listopada tegoż
roku szwedzki parlament unieważnił, uznaną wcześniej za nielegalną, ustawę
o fluoryzacji stwierdzając: ”Po prostu nie istnieje prawdziwy dowód na poparcie
szeroko rozpowszechnianych twierdzeń propagatorów fluorkowania”.
W 1973 r. Holandia zabroniła fluoryzacji wody. W 1977 r. Podkomisja Kongresowa ds. Stosunków Międzyrządowych
zorganizowała dwa pełne przesłuchania kongresowe poświęcone sprawie
fluorku. W trakcie przesłuchań wykazano, że „naukowe usiłowania”
propagatorów fluoryzacji oparte są na oszustwie oraz że przeprowadzone
badania naukowe nie pozostawiają żadnych wątpliwości, iż fluorkowanie
prowadzi co roku w USA do ponad 10,000 zgonów z powodu raka.
W
1978 r. naukowcy z Pomorskiej Akademii Medycznej w Polsce stwierdzili, że
fluorki powodują genetyczne szkody w komórkach ludzkiej krwi. W tym samym roku
w Pensylwanii został wygrany proces sądowy, w ramach którego dowiedziono
szkodliwości fluoryzacji i w rezultacie została ona zakazana. Wzbudziło to
zaniepokojenie propagatorów fluorkowania, w imieniu których Amerykański Związek
Dentystów wydał w następnym roku tzw. biały dokument, w którym przeciwników
fluoryzacji nazwano “nie doinformowanymi quasi-ekspertami, którzy nie mają
żadnych kwalifikacji, by mogli się odważyć mówić o takich naukowych
tematach jak fluoryzacja i których motywy są absolutnie egoistyczne”.
Poza tym Związek jeszcze raz opowiedział się za “wpływającymi na całe
życie zaletami fluoryzacji”. 20 stycznia 1979 r. w New York Times ukazał się następujący
artykuł (fragment): „Ława przysięgłych Sądu Najwyższego Stanu
Nowy Jork przyznał rodzicom trzyletniego chłopca z Brooklynu odszkodowanie w
wysokości 750,000 dolarów. Chłopczyk w czasie swej pierwszej w życiu wizyty
u dentysty, w miejskiej przychodni dentystycznej, otrzymał śmiertelną dawkę
fluorku, następnie niemal przez pięć godzin nikt się nim nie zajął w
poczekalni przychodni dziecięcej oraz w Szpitalu Brookdale, mimo że jego matka
błagała o pomoc. Chłopczyk popadł w śpiączkę i zmarł.”
W
artykule podano, że dentysta nie stwierdził u chłopca próchnicy zębów,
przekazał go więc asystentce. Ta posmarowała zęby dziecka fluorkowym żelem,
ale „zapomniała” mu powiedzieć, by wypluł wszystko po wypłukaniu
ust. Dziecko jednak wszystko połknęło i po pięciu godzinach, wijąc się z bólu,
zmarło. (Dzieci do szóstego roku życia nie potrafią w zasadzie odpowiednio
kontrolować refleksów przełykania.)
W tym samym roku Terry Leder stwierdziła na piśmie, że w 1969 r.
pracowała jako asystentka pewnego dentysty, który polecił wykonać zabieg z
fluorkiem u małego dziecka, które natychmiast dostało konwulsji i zmarło.
Zdaniem Terry Leder fluorkowy żel – mający przyjemny smak, żeby dzieci
nie protestowały - zawiera 10,000 ppm fluorku i jest pozostawiany na zębach
przez około pięć minut. Przed końcem tegoż roku w Melbourne, w Australii
zmarło inne dziecko po połknięciu sześciu tabletek z fluorkiem. W 1981 r. w japońskiej Akademii Dentystycznej Kanagawa, dr
K. Ishida przeprowadził badania, które wykazały, że już w ilości 1 ppm
(tyle co najmniej dodaje się do wody w Ameryce) fluorek zakłóca w organizmie
wytwarzanie kolagenu. (Kolagen, jedno z najważniejszych i najobficiej występujących
w organizmie białek, stanowi jeden z głównych składników skóry, ścięgien,
mięśni, chrząstki, kości i zębów.) Powoduje on rozkład kolagenu,
osteoporozę, raka kości, łamliwość kości i zębów, a także niszczy
tkanki łączne, które utrzymują nasze organy w odpowiedniej pozycji. W 1986 r. Ośrodek Toksykologii Rocky Mountain poinformował
o 87 przypadkach zatrucia fluorkiem. Zmarło trzynastomiesięczne niemowlę.
Fluorek sodu (znajdujący się także w pastach do zębów) jest najczęstszą
przyczyną ostrych zatruć u dzieci powodowanych jedną substancją. 30 marca 1989 r. Kalifornijski Urząd Służby Zdrowia doniósł,
że w butelkowanej wodzie o nazwie Niagara znaleziono 450 ppm fluorku. Kierownik
urzędu, Kenneth Kizer ostrzegł ludność, że picie tej wody grozi śmiercią. 21 lipca 1990 r. Chuck Filippini zabrał swą ośmioletnią
córeczkę do dentysty, gdzie wykonano u niej zabieg z użyciem fluorku. Po dwóch
godzinach dziecko się rozchorowało, a po trzech dniach zmarło. W tym samym
roku Amerykański Związek Dentystów opublikował komunikat prasowy, zgodnie z
którym „fluoryzacja wody pitnej jest najbezpieczniejszą,
najskuteczniejszą i najbardziej oszczędną metodą służby zdrowia zwalczającą
próchnicę zębów”.
Więcej
przypadków raka, - niższy poziom inteligencji
W
1991 r. Krajowy Instytut Onkologii podjął badania mieszkańców USA odnośnie
zachorowań na raka mogących mieć powiązanie z fluorkiem. Stwierdzono
“wzrost zachorowań na raka kości i stawów we wszystkich grupach
wiekowych, głównie w związku z tendencją wzrostową w grupie wiekowej poniżej
20 lat, w powiatach fluorkowanych, w przeciwieństwie do powiatów nie
fluorkowanych…”. Instytut Onkologii opracował szczegółowe
rozprawy dotyczące wielu powiatów stanów Washington i Iowa. Stwierdzono, że
“ograniczając się do wskaźników procentowych dla grupy
wiekowej poniżej 20 lat, w grupie tej, u przedstawicieli obu płci,
zachorowalność na raka kości i stawów w okresie od 1973 – 80 do 1981
– 87 wzrosła o 47% we fluorkowanych regionach Washington i Iowa i spadła
o 34% w regionach nie fluorkowanych. W grupie mężczyzn w wieku poniżej 20 lat
zachorowalność na raka kości wzrosła o 70% w regionach fluorkowanych i spadła
o 4% w nie fluorkowanych”. (2)
Jak
wynika z danych stanowych, w 1992 r. 144 miliony Amerykanów spożywały fluorek
w wodzie. (Dziś już 160 milionów.) W tym samym roku Michael Perrone z
ramienia władz ustawodawczych New Jersey zwrócił się do FDA o dane dotyczące
bezpieczeństwa i efektywności sprzedawanych w sklepach tabletek i kropli z
fluorkiem. Po sześciu miesiącach FDA wreszcie przyznała, że nie posiada
danych wskazujących na to, iż fluorkowe tabletki i krople są bezpieczne i
skuteczne. W 1995 r. chińscy uczeni przeprowadzili badania poziomu
inteligencji 907 dzieci w wieku 8 - 13 lat w powiązaniu z występującą wśród
nich fluorozą zębów. Naukowcy stwierdzili, że “iloraz inteligencji
dzieci żyjących w regionach ze średnim lub poważnym rozpowszechnieniem
fluorozy był niższy niż dzieci zamieszkujących regiony, gdzie fluorozy nie
stwierdzono lub jest ona rzadka. Wygląda na to, że fluorek wpływa negatywnie
na rozwój inteligencji.” (3) 2 stycznia 1997 r. związek zawodowy reprezentujący 1500
naukowców, inżynierów, prawników i innych specjalistów z Agencji Ochrony Środowiska
(EPA) wystąpił z następującym oświadczeniem: „Dowody zbadane przez
naszych członków w ciągu ostatnich 11 lat, w tym epidemiologiczne badania
zwierząt i ludzi, wskazują na przyczynowe powiązanie między fluorkiem/fluorkowaniem,
a rakiem, szkodami genetycznymi i neurologicznymi oraz chorobami kości. W tym
samym roku FDA wydała rozporządzenie dotyczące etykietek na pastach do zębów,
zgodnie z którym należy na nich umieszczać następujące ostrzeżenie:
„Jeśli przypadkowo połknie się więcej pasty niż porcja używana do
mycia zębów, należy natychmiast zwrócić się o pomoc medyczną lub
skontaktować się z ośrodkiem toksykologii”. Zdaniem Amerykańskiego
Związku Dentystów nowe “ostrzeżenie wymagane przez FDA na fluorkowych
pastach do zębów może niepotrzebnie przestraszyć rodziców i dzieci, a poza
tym taka etykietka znacznie wyolbrzymia dowiedzione lub możliwe zagrożenie ze
strony fluorkowych past do zębów”.
W
1999 r. jeden z najwybitniejszych propagatorów fluorku, kierownik Wydziału
Prewencji Dentystycznej Uniwersytetu w Toronto, prezes Kanadyjskiego Towarzystwa
Badań Dentystycznych, dr Hardy Limeback w ramach dramatycznego zwrotu przeprosił
swój wydział i studentów za dotychczasowe popieranie fluorkowania. W
wywiadzie udzielonym 5 grudnia 1999 r. pismu The Tribune w Arizonie
stwierdził: “Występując jako szef wydziału prewencji dentystycznej
powiedziałem, że nieświadomie wprowadziłem w błąd moich kolegów i studentów.
W ciągu minionych 15 lat odmawiałem przestudiowania toksykologicznych
informacji dostępnych dla każdego. Zatruwanie naszych dzieci było jak
najdalsze od moich intencji”. Zdaniem dr Limebacka “dzieci poniżej
trzech lat nigdy nie powinny używać pasty do zębów z fluorkiem. Natomiast do
odżywek dla niemowląt nigdy, w żadnych warunkach, nie wolno dodawać (fluorkowanej)
wody z kranu w Toronto! Nigdy!” W decyzji dr Limebacka odegrał rolę
eksperyment z udziałem dwóch największych miast w Kanadzie. ”Tutaj, w
Toronto – powiedział on – od 36 lat dodajemy fluorku do wody. Mimo
to w Vancouver, gdzie nigdy nie było fluoryzacji, próchnica zębów jest mniej
rozpowszechniona niż w Toronto!”
29
czerwca 2000 r. Amerykański
Związek Dentystów (ADA) wydał oświadczenie odnośnie efektywności i
bezpieczeństwa fluoryzacji wody: „Od przeszło 40 lat Amerykański Związek
Dentystów popiera fluoryzację publicznych zasobów wody jako bezpieczną i
skuteczną w zapobieganiu próchnicy zębów... Niestety, mimo przytłaczających
dowodów bezpieczeństwa i efektywności fluoryzacji, ponad 100 milionów
Amerykanów ciągle jeszcze nie może korzystać z fluorkowanej wody. ADA, wspólnie
ze stanowymi i lokalnymi organizacjami dentystów, kontynuuje współpracę z
federalnymi, stanowymi i lokalnymi agencjami w celu zwiększenia liczby
miejscowości ciągnących korzyści z fluorkowania publicznych zasobów
wody”.
*
Widzimy więc, jak w rzeczywistości skomplikowana i pełna
sprzeczności może być pozornie prosta i niemal dla wszystkich ewidentna
sprawa, taka jak używanie fluorku. Jednak to co dotychczas opisaliśmy jest
tylko wstępem i w porównaniu z ciągiem dalszym okaże się czymś zupełnie błahym.
Wiemy już, że używanie fluorku nie jest bezpieczne, ale czy jest efektywne? A
jeśli się okaże, że nie jest on efektywny – i nie jest bezpieczny -,
to w takim razie czego szuka w naszej wodzie, w naszych pastach do zębów i w
naszych organizmach? Odpowiedź na to pytanie jest tak zdumiewająca, że nigdy
bym w to nie uwierzył, gdybym nie zobaczył dowodów na własne oczy.
Leonard
Hardy od dziesięciu lat systematycznie publikuje artykuły prasowe oraz książki.
Należą do nich wyjątkowo popularne podręczniki do nauki angielskiego
„Top Secret” oraz zbiór jego wcześniejszych publikacji, który
ukazał się w 1996 roku. Był on redaktorem naczelnym wydawanego w Toronto
magazynu „Horyzont” . Do chwili obecnej jego prace ukazały się w
ponad 20 periodykach w tłumaczeni na dziesięć różnych języków.
Zawartość strony
(c) 1998-2024 Arkadiusz Bolesław Lisiecki i cytowani autorzy
Jeżeli chcesz skorzystać w swoich publikacjach z materiałów zawartych na
stronie skontaktuj się z autorem http://www.oswiecenie.com